Kiedy znak drogowy nie jest ważny?

2013-07-23

Poruszając się po polskich drogach, często stajemy się filantropami dla dybiących na nasze portfele służb. Policjanci oraz strażnicy miejscy chętnie sięgają po bloczki mandatowe i choć nie zawsze mają rację, zwykle udaje im się dopiąć swego. Większość kierowców nie wie, jak może się bronić i uważa, że sprawa z mundurowymi z góry jest przegrana. Tymczasem nie wszystkie znaki obowiązują kierujących, a co za tym idzie, niektóre z nich nie mogą być podstawą do ich karania.

 

Nie sposób negować wartości znaków i przepisów drogowych. Dzięki ich przestrzeganiu można liczyć na ład panujący w ruchu, a co za tym idzie, również bezpieczeństwo. Obowiązek kierowania się znakami nałożony nakierowców ma jednak swoje odbicie w postaci wymogu dbałości o infrastrukturę znaków przez zarządcę drogi. Jeśli druga strona nie wypełni swoich powinności, zmotoryzowani nie muszą przestrzegać znaków. Kiedy jesteśmy zwolnieni z tego obowiązku? Najbardziej oczywistym przykładem takiej sytuacji jest mijanie znaku zasłoniętego - na przykład gałęziami - lub zniszczonego. Nie można wymagać od kierowcy, by ten domyślał się znaczenia takiego oznakowania, a co za tym idzie, wykluczone jest karanie go za to, że go nie przestrzegał. To jednak nie wszystko.

 

Wskazówki na temat tego, które znaki należy uznać za obowiązujące, znajdziemy w rozporządzeniu ministra infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Załącznik do tego aktu prawnego zawiera dokładny opis wymogów usytuowania znaków. W myśl tej regulacji, znak drogowy powinien znajdować się w odległości od 0,5 do 2 metrów od krawędzi drogi. Również minimalnawysokość, na jakiej zawieszono tablicę znaku, ma kluczowe znaczenie - wartość tę ustalono na 2 metry od poziomu drogi. Przepisy określają również minimalny odstęp między kolejnymi znakami umieszczonymi wzdłuż drogi. Tam, gdzie dopuszczalna prędkość przekracza 90 km/h jest to 50 m, tam, gdzie możemy jechać więcej niż 60 km/h 20 m, a na pozostałych drogach 10 m.

 

Rozporządzenie reguluje również to, pod jakim kątem powinna być ustawiona tarcza znaku względem osi jezdni. Jak określają przepisy, na prostym odcinku drogi powinna być ona odchylona od kąta prostego o 5 stopni w kierunku środka drogi. Na zakręcie w prawo kąt ten powinien zawierać się w przedziale od 0 do 5 stopni, a na zakręcie w lewo od 5 do 10 stopni. Dzięki precyzyjnie wyznaczonym zasadom lokalizacji, każdy znak drogowy ma być dobrze widoczny niezależnie od ukształtowania terenu. Jeśli jednak jest ustawiony nieprawidłowo, kierowca może go przeoczyć. W takiej sytuacji nie trzeba przyjmować mandatu.

 

Niewielu kierowców zdaje sobie sprawę z tego, że obowiązujące w Polsce znaki drogowe poza ściśle określonymi wymiarami muszą posiadać także dokładnie wyznaczony kolor, w przeciwnym razie stanowią jedynie ozdobę pobocza czy chodnika. Podobnie wygląda kwestia najróżniejszych nakazów i zakazów powstałych w niewiadomych okolicznościach. Niegdyś obszar zabudowany wyznaczany był przez białą tablicę z nazwą miejscowości, dziś takie oznakowanie na mocy ustawy nie obowiązuje, a co za tym idzie ograniczenie także. Dopiero znak wykonany według nowego wzoru wnosi ograniczenie prędkości do 50 km/h.

 

Przepisy określają również wielkość i krój liter na znaku, a nawet to, w jakim stopniu powinien być odblaskowy i w jakim kolorze. Niektóre znaki pojawiają się na drogach w barwach ostrzejszych od ustalonych. W intencji twórców miały być lepiej widoczne, jednak w świetle prawa nie mają żadnego znaczenia. Dobrym przykładem są pomarańczowe, nie zaś żółte, znaki ostrzegające przez przejściem dla pieszych czy o zbliżających się zakrętach sytuowane przez niedoinformowanych urzędników.

 

Ciekawostką są również znaki, które w rzeczywistości nie istnieją, takie dzieła anonimowych twórców spotkamy niemal na każdym osiedlu. Przed wjazdem do garaży podziemnych zawsze ustawiany jest zakaz wjazdu dla aut wyposażonych w instalację LPG. Problem jednak w tym, że takowe obostrzenie nie istnieje - znak nie znajduje się w ministerialnym rozporządzeniu, załączniku do niego, ani żadnym innym dokumencie o mocy prawa.


Bezprawne zakazy dla jeżdżących na autogazie to jednak nie wszystko. Osiedlowe arterie w całej Polsce są areną wystawową "specjalistów" od znaków drogowych. Wśród najciekawszych, jakie udało nam się napotkać, wymienić należy bezwzględny obowiązek parkowania samochodów przodem do budynków. O dziwo zdecydowana większość kierowców stosuje się do niego. Analogicznie, jak miało to miejsce w przypadku zakazu dla aut z LPG, na chwilę obecną nie istnieją żadne wymogi odnośnie trudnej sztuki parkowania.

 

O zasadność i czytelność znaków drogowych mają dbać służby drogowe, zarządcy danych odcinków szos, a także formacje mundurowe, zgłaszające doń swoje zastrzeżenia. Najpowszechniejszym z niedociągnięć, występujących na polskich drogach, jest kiepska kondycja tablic. Wyblakła farba, zamalowana przez wandali treść to typowe powody, uniemożliwiające prawidłowe odczytanie przekazu. Ogromne znaczenie ma ustawienie kilku znaków na jednym odcinku drogi. W wielu miejscach odległość pomiędzy nimi jest na tyle mała że kolejne znaki zasłaniają się wzajemnie, dezinformując kierowców w kwestii chociażby zbliżającego się zagrożenia. Bywa też, że znaki sobie przeczą. Jeśli odpowiedzialna służba nie wypełni właściwie swoich obowiązków, kierowca nie odpowiada za popełnione wykroczenia.

 

Mandatowa tematyka od zawsze wzbudza mnóstwo emocji wśród kierowców, zwłaszcza grzywny nałożone na podstawie nieważnych z punktu widzenia przepisów znaków. Znając podstawowe prawidła rządzące wspomnianą "nieważnością", możemy śmiało bronić swoich racji w starciu z upartym funkcjonariuszem policji lub urzędnikiem ze straży miejskiej. Jeśli pomimo racjonalnych argumentów, traktujących o niewłaściwym stanie/położeniu znaku drogowego, nadal chce wypisać nam mandat, możemy z całą stanowczością odmówić jego przyjęcia. Wówczas sprawa trafi do sądu, który zazwyczaj przystaje na wyjaśnienia o wybrakowanym oznakowaniu drogi. Uchybienia w oznakowaniu trzeba jednak dobrze udokumentować, by mogły być mocnym dowodem.

 

Źródło: moto.wp.pl